ŻABA W KUCHNI

 
 

Dlaczego do tej pory nie zamieściłam tego przepisu na blogu?! - taka myśl tłukła mi się po głowie kiedy w niedzielny poranek piekłam napoleonkę.

Oczywiście wiem, że można toczyć dyskusje nad wyższością napoleonki nad kremówką, albo odwrotnie... Wiem też, że napoleonki robione są na cieście francuskim... Moja jest z kruchego ciasta przełożonego kremem budyniowym. Po prostu napoleonka sierakowska... :o) Julka twierdzi, że tu smakuje najlepiej, nawet gdy trzeba ją wyjadać z podłogi Malucha, znaczy Fiata 126p - oj tak, stare dzieje... bo i przepis jest leciwy. To ciasto robię od dwudziestu paru lat (swoją drogą czasami nie wierzę, że już mam tyle lat...) Przepis dostałam od koleżanki z klasy, kiedy chodziłam jeszcze do ogólniaka. O ile pamiętam, to przez lata zmniejszyłam ilość cukru w kremie a dołożyłam łyżkę masła, poza tym nic przy nim nie majstrowałam.

Przez wiele lat często ją piekłam, ale ostatnio robię ją trochę rzadziej. Głównie dlatego, że testuję, różne inne wypieki. Znam jednak kilka wielkich miłośniczek tego ciasta i kiedy jedna z nich miała być moim niedzielnym gościem nie mogłam nie upiec napoleonki dla niej :o) Wstałam więc w niedzielny poranek, zakasałam rękawy... To bowiem jedno z tych ciast, które najlepiej smakują, kiedy są najświeższe.


Składniki na ciasto:

3 szk. mąki tortowej

30 dkg margaryny (używam KASI)

3 żółtka

1 jajko

szczypta soli


Wszystkie składniki szybko zagniatam, dzielę na pół. Połowę ciasta wygniatam na dużej, prostokątnej blaszce, wyłożonej papierem do pieczenia. Nakłuwam widelcem. Wstawiam do piekarnika nagrzanego  do 180 stopni C. Piekę około 30 minut, a dokładnie do momentu kiedy się zrumieni. Ważne jest, żeby blaszka nie miała jednego, krótszego, boku. Ponieważ ciasto jest bardzo kruche, zdecydowanie łatwiej zsunąć je po upieczeniu na tacę niż próbować wyjąć go w inny sposób. Czynności powtarzam piekąc drugi placek. W czasie gdy się piecze przygotowuję krem.


Krem:

1 l mleka

4 żółtka

½ szk. mąki tortowej

½  szk. mąki ziemniaczanej

1 szk. cukru

cukier waniliowy

łyżka masła (dodaję do ugotowanego kremu)


Żółtka z cukrami ucieram na kogel-mogel, dodaję trochę mleka, bo masa będzie bardzo gęsta. Wsypuję mąki, znów dolewam trochę mleka, tak by mieszanina miała konsystencję gęstej śmietany. Pozostałe mleko zagotowuję. Na gotujące się mleko wlewam masę i mieszam energicznie, żeby nie zrobiły się kluchy, zagotowuję. Do ugotowanego kremu dokładam kopiastę łyżkę masła, mieszam do uzyskania jednolitej konsystencji. Ciepły krem wykładam na kruchy spód i przykrywam drugim plackiem, wyjętym prosto z piekarnika.  Kiedy ciasto wystygnie dzielę je na porcje i posypuję cukrem-pudrem.














Przy pieczeniu napoleonki mam 7 białek, 6 z nich zachowuję w słoiczku i trzymam je w lodówce, żeby na następną niedzielę zrobić torcik bezowy... :o)

http://www.anita.zegunia.pl/Anita_Zegunia/ZABA_W_KUCHNI/Wpisy/2012/1/1_DACQUISE_-_TORT_BEZOWY.html

 

NAPOLEONKA

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

 
 
Utworzone na Macintoshu
   Previous
 
Next